Pojawiło się kilka komentarzy, maili na temat terapii: czy poszedłem
dobrowolnie, jak to wygląda, czy mi coś daje, zatem kilka słów, tyle co mogę napisać na temat
mojej terapii.
Przede wszystkim pamiętajcie, że jestem tylko
hazardzistą, osoba uzależnioną i wyrażam tu swoje zdanie na podstawie
swoich odczuć.
Wracając do terapii, w momencie gdy już zonie
powiedziałem o problemie, nie grałem ok 3 tygodni i podjąłem decyzję że
grać nie będę. Jak wielokrotnie wspominałem konsekwencje mojego grania,
na tyle przemawiają mi do rozsądku, że przez myśl (przynajmniej
bezpośrednio) nie przeszło mi wpłacenie kasy na rachunek maklerski. Do
tej pory, przez te ok 12 lat, nigdy nie próbowałem zerwać z graniem i
jest to pierwszy raz, kiedy podjąłem decyzję że to koniec. Nie wiem co
będzie za rok,
dwa, pięć lat. Zdaję sobie
sprawę, że mogą przyjść do głowy myśli: "tyle nie grałeś, wiesz gdzie
popełniałeś błędy, masz nauczkę, spróbuj teraz będzie inaczej" - tyle że
ja to znam i już podobne rozmowy ze sobą ą przeprowadzałem
(przynajmniej że będę się bardziej starał i teraz będzie inaczej). Boję się też dnia, kiedy zostanę sam, kiedy nie będziemy już mieszkać razem i stwierdzę że nie mam już nic do stracenia, przecież już to co dla mnie jest najważniejsze bezpowrotnie straciłem - rodzinę.
Na
terapii poznaję sposoby, które zmagają się z podobnymi problemami, uczę się (również przez obserwację samego
siebie) jak nie dopuścić do stanu, który może doprowadzić do chęci
zagrania, stanu, który może przerodzić się w chęć, której już nie będę w
stanie opanować (to dopiero początek nie wiem co będzie dalej i do
jakich wniosków dojdę później). Terapia to też miejsce, gdzie spotykam
innych uzależnionych ludzi od alkoholu, narkotyków, leków no i
hazardzistów. Czytałem - zresztą na terapii również o tym mówiono, że te
uzależnienia są bardzo podobne, dlatego te osoby leczy się razem w ten
sam sposób. Przychodzą osoby w różnym wieku, z różnym doświadczeniem
jako osoby uzależnione. Zatem słuchanie doświadczeń tych ludzi, rozmowy na zadany temat,
dają możliwość odniesienia tego wszystkiego do siebie, do swoich
zachować, postępowań, no i do przemyśleń.
Pewnego dnia żona spytała mnie "czy podoba mi się na terapii, czy chętnie tam chodzę" - odpowiedziałem prawie automatycznie - tak, ponieważ spotykam tam ludzi, którzy mnie rozumieją i wiedzą co czuję.
Dziękuję Ci za tego bloga. Mam nadzieję, ze przeczyta to mój mąż. Przesłałam mu linka
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za Was.
UsuńWitam, mam pytanie odnosnie pisania listow do osoby bedacej na 6tygodniowej terapii.. Czy uzalezniony musi przeczytac go na glos przy wszystkich? Chcialabym napisac cos z glebi serca mojemu chlopakowi, ktory niedlugo rozpocznie terapie... Lecz nie wiem, w jakim stopniu mogę w liscie się wywnętrzyć. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńRozumiem że masz na myśli jakąś terapię zamkniętą lub dzienną ?
UsuńNie wiem jak to wygląda, ja uczęszczam 2 razy w tygodniu po 3 godziny - niestety nie pomogę.
Terapia na której będzie wynosi 6 tyg bez możliwości przepustki w tym czasie z dala od naszego miejsca zamieszkania... Kontakt będzie ograniczony do minimum więc będzie trudno. Swoją drogą z chęcią czytam Twojego bloga i... dziękuję, że mam możliwość poznania historii innej osoby. Trzymam kciuki również za Ciebie!
OdpowiedzUsuń