poniedziałek, 4 maja 2015

O żonie

Jak już wspominałem, hazard mną zawładnął, nie było czasu, miejsca, sytuacji, żebym nie myślał o grze, jak rozwija się pozycja, czy jaką pozycję za chwilę mam zająć.
Absolutnie zapomniałem o żonie, o jej potrzebach, o tym jaka jest, by pokazać jej że ja kocham, że jest piękna, wspaniała, jak bardzo dobrze dba o naszego syna, jego rozwój. Dla mnie w tamtym momencie jej zachowanie to było coś naturalnego, co przychodzi samo i nie wymaga od niej żadnej pracy, żadnego wysiłku. Nie widziałem tego trudu, poświęcenia, pracy jaką wykonywała w domu, zawsze było posprzątane, uprane, nie doceniałem tej pracy nad dzieckiem, kiedy poświęciła czas żeby np. nauczyć dziecko by nie sikało w pieluchę, żeby umiał pokazać co chce i załatwiał się do nocnika. Nie widziałem tego czasu jaki poświęcał, by znaleźć jakieś zajęcia dla niego, które w jakiś sposób go rozwiną, chociażby uczestnictwo w Smykofonii, potem wypady do filharmonii, zajęcia judo, spotkania w bibliotece, warsztaty plastyczne, zajęcia Matplanety.
Na to wszystko trzeba znaleźć czas, czas by wyszukać tych zajęć, by to załatwić, a potem jeszcze konsekwentnie jeździć na nie.
Ona to wszystko potrafi, nie narzeka, nie przedstawia wymówek, a ja przez te lata nie byłem w stanie
jej pokazać jaką wspaniałą robi robotę, nie usłyszała ode mnie dobrego słowa, nie podziękowałem jej za to, nie dostała kwiatów - jakim potwornym jestem (a za chwilę byłem) mężem, masakra ! ! !

Dlaczego świadomość przychodzi jak już jest za późno, dlaczego na chwilę nie zatrzymałem się kilka lat temu i nie obejrzałem się za siebie, dlaczego na to wszystko pozwoliłem, dlaczego ... ?
Nie zgonię wszystkiego na hazard, bo mam własny rozum, sam podejmowałem decyzje, nikt niczego mi nie kazał, mogę mieć żal wyłącznie do siebie.

Dlatego powtórzę, proszę wyślij link do bloga swoim znajomym, umieść go na facebooku, może znajdzie się chociaż jedna osoba, która w porę się zatrzyma, zastanowi się i zrozumie, co stawia na drugiej szali.

16 komentarzy:

  1. Piękne jest to co napisałeś. Przykre, że doceniłeś to dopiero po czasie. Wierzę jednak, że jeśli będziesz dążył do wyjścia z tego uzależnienia, zaznasz szczęścia i Twoje życie zmieni się na lepsze. Będę śledziła Twój blog. Trzymam za Ciebie kciuki! Dasz rade! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. To też jeden z powodów pisania tego bloga, może znajdzie się ktoś, kto zreflektuje się zanim będzie za późno. Nie sądzę, że ludzie którzy mają problem z hazardem (czynnie graja teraz) szukają i czytają tego typu informacji (teraz żyją w innym świecie), oni zaczną czytać/szukać informacji jak będą potrzebować pomocy, jak już będzie za późno. Stąd apel do ludzi, którzy tu zajrzeli, by przekazywali te informacje znajomym, rodzinie, bo może to jednak trafi do osoby, która na dzień dzisiejszy nie zdaje sobie sprawy z grożących jej konsekwencji. Może gdybym coś takiego przeczytał 8 lat temu, moje życie by wyglądało inaczej - jestem pewien że bym się mocno zastanowił.

    OdpowiedzUsuń
  3. Od kiedy uczęszczasz na terapie? Czy trudno było Ci podjąć decyzje o jej rozpoczęciu?

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie gram ok 4 miesięcy, na terapii jestem od 1,5 miesiąca. Trudno nie było (gdy zobaczyłem do czego doprowadziłem, wniosek był jeden - terapia, żona oczywiście też mnie pchnęła w tą stronę), ale trzeba samemu chcieć coś zmienić, na siłę nic się nie da.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak czujesz sie bedac na terapii? Nie sprzeciwiales sie, zeby tam uczęszczać? Przepraszam, ze pytam, ale ja jestem osoba, ktora moze utożsamic sie z Twoja zona. To bardzo trudny okres i sytuacja.

    OdpowiedzUsuń
  6. Na terapii spotykam się z ludźmi, którzy mnie rozumieją, którzy wiedzą co czuję, zmagają się z podobnymi demonami - to jest wspaniałe. Żona może i stara/starała się mnie zrozumieć, ale nigdy nie poczuje tego co ja czuję, ma do mnie żal, złość itd. - zasłużyłem na to, moim zdaniem terapia nie ma sensu, jeśli ktoś nie ma chęci w niej uczestniczenia - tego na siłę nie da się załatwić (chyba że jakiś ośrodek zamknięty i terapia całodobowa). Na terapii można nauczyć się jak walczyć z głodem (różne techniki), jak do niego nie dopuścić (też są sposoby), a to co polecam to obserwacja samego siebie.
    Nie wiem czy jesteś czy nie ze swoim partnerem, ale są spotkania dla osób, które żyją z narkomanami, hazardzistami, alkoholikami i wydaje mi się (bo nigdy nie byłem) że tam terapeuci uczą jak można fachowo wspierać taką osobę i jak można jej pomóc w trudnych momentach wychodzenia z nałogu.

    OdpowiedzUsuń
  7. Jestem z Nim, staram sie go wspierac i pomagac, ale niestety o terapii nie chce w ogole slyszec. Przykre bo zalezy mi na Nim, ale na sile nic nie zdzialam. Jak wyglada Twoja terapia? Ile razy sie spotykacie itd.?

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie jestem terapeutą, nie chcę udzielać rad - nie chcę zaszkodzić - ale może powinnaś udać się na spotkanie, z tyt. jak żyć z osoba uzależnioną, może Twoje wsparcie i pomoc, które wynikają z miłości i chęci pomocy, nie koniecznie są działaniami odpowiednimi w tej sytuacji. Dodam, że w pewnym momencie moja żona namawiała mnie na terapię małżeńska, też jej na mnie bardzo zależało (o hazardzie nie wiedziała, ale hazard niszczył nasz związek, wpływał na relacje), ja nie chciałem pójść, potem już dała sobie spokój, a teraz jesteśmy po rozwodzie (od zeszłego tygodnia).
    Terapia jest intensywna (nie spodziewałem się) 2 razy w tygodniu po 2 godziny (pierwszy etap), kolejny to 3 godziny 2 razy w tygodniu, co dalej się nie dopytywałem, do tego indywidualne spotkania z terapeutą raz w tygodniu, raz na dwa tygodnie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Uwazasz, ze pojscie na terapie bylo dobra decyzja? Czujesz sie lepiej? Duzo osob jest w jednej grupie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uważam, że 90% sukcesu to chęć zerwania z nałogiem. Terapia pomaga poznać wroga, wskazuje zagrożenia, uczy jak działać w sytuacjach trudnych. Wydaje mi się, że ludzie którzy po jakimś okresie abstynencji wracają do nałogu, to nie podejmują decyzji siedząc w fotelu, czy będąc na spacerze, przychodzi moment, w którym negatywne emocje narastają, jeśli ich nie opanujemy w porę, wezmą górę i wówczas jeśli ich nie ujarzmimy instynktownie je rozładujemy, znajdziemy ukojenie w znanym nam sposobie - nałogu.

      Usuń
    2. Co do grupy, to w zależności od dnia od 8-12 osób.

      Usuń
  10. Rozwód to chyba wręcz konieczność przy takich długach, to jest tylko papier. A miłość na pewno do poprawki, bo co to za miłość, która nie widzi, nie domyśla się, nie umie odpowiednio zadziałać. Taka sama żona "po naprawie".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja sytuacje jest nieco inna, jakieś 2 lata temu jak było między nami "słabo" podpisaliśmy notarialnie rozdzielność majkową, wówczas wziąłem kredyt konsolidacyjny (spłaciłem stare kredyty i miałem jeden duży już na siebie), to chyba był jakiś przebłysk odpowiedzialności, w ten sposób cała odpowiedzialność finansowa jest na mnie, żona jest wolna od długów. Zatem nasz rozwód nie jest fikcją na potrzeby majątkowe, a świadomym działaniem z inicjatywy żony.

      Usuń
  11. Nie myślałam o fikcji.Chciałam powiedzieć, że jak się kogoś kocha to papiery nie mają znaczenia. Może nie będziesz mężem ale zawsze będziesz ojcem. To nie Wy jesteście teraz najważniejsi tylko Wasz synek i choć może to trudne to nie wolno Wam kłócić się przy Nim. Trzymaj się! Dasz radę! "Taka sama żona".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też jestem zdania, że to tylko papier. Jak to wszystko się potoczy jak już emocje opadną nie wiem, wielkie dzięki.

      Usuń
  12. z tymi spięciami przy "dziecku" to Cię rozumiem stary i z uzależnieniem tak samo. Ja nie inwestowałem na forex , ale wpatrywałem sie godzinami w kurs funta , decydując w którym momencie wymienic walutę. Dziś szukałem info nt. strategii forexa i trafiłem tutaj. Lepiej robić "nie do końca pasywny" biznes i angażować się w niego pracą i duchem niż zarobić na spekulacji, na której i stracić można.

    OdpowiedzUsuń