poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Zaczęło się niewinnie ... (czyli o mnie)

Jakieś 12 lat temu rozpocząłem inwestowanie na giełdzie w akcje z WIG20 i z dzisiejszej perspektywy rzeczywiście można to było nazwać inwestowaniem. Po jakimś czasie odkryłem pochodne instrumenty finansowe i rozpoczęło się "inwestowanie" (tu już nie mam pewności czy powinienem tak to nazwać) w kontrakty terminowe na WIG20. Zaczęła się jazda, ponieważ w tym przypadku mamy już do czynienia z dźwignią finansową (masz możliwość "inwestowania" dużo większego kapitału niż posiadasz) zatem zyski i straty były już znaczące. Ponieważ pojawiła się większa kasa, która można było zyskać lub stracić, zatem pojawiły się większe emocje, nastrój uzależniony od tego jak w danym dniu mi poszło. Po ok. roku kapitał początkowy (z 50.000pln) zwiększył się do 300.000pln (wliczając jakieś wypłaty w trakcie tego czasu) - byłem na fali. Ten czas zbiegł się z czasem kiedy urządzałem kupione na raty mieszkanie, a chęć inwestowania była tak duża, że nawet rozważałem zakup mebli czy sprzętu elektronicznego na raty, ba nawet myślałem żeby rzucić robotę i zająć się "inwestowaniem".

Ponieważ rynek na Giełdzie Papierów Wartościowych pracował w godzinach ok. 8:30-16:20 więc nudziło mi się popołudniami i traciłem kasę bo jej nie zarabiałem. I tu z "pomocą" przyszła kolejna wiedza - kontrakty na towaru i FOREX ! !  WOW handel od niedzieli 23:00 do piątku 22:00 - istne eldorado.
I tu utknąłem na blisko 8lat. Strategia jaką grałem na kontraktach na WIG 20 (to już nie było inwestowanie) zakładała, że sprzedawałem kontrakty jak wzrosty trwały 3-4dni, czy zajmowałem długie pozycje gdy kontrakty spadały 3-4dni. Po drodze uśredniałem się i zazwyczaj zarabiałem lub zamykałem jak byłem na zero.Tą samą strategie postanowiłem przetestować na kontraktach na złocie. Przez ok pól roku straciłem jakieś 200.000pln, stwierdziłem że złoto nie jest dla mnie. Przerzuciłem się na rynek walutowy FOREX, małe spready, można poszaleć. Rozpocząłem od EUR/USD, USD/JPY, na początku grałem ostrożnie, trochę zarobiłem, jak zorientowałem się że na tym rynku tez można zarabiać, podniosłem stawki. Zdarzało mi się w ciągu dnia robić stracić 12tys, by za kilka godziny odrobić stratę i zarobić 3tys. (często na początku dnia miałem straty by w ciągu dnia je niwelować i zarabiać - taki był mój urok). Poczułem się naprawdę pewnie - grałem za 80-90% kapitału oczywiście by zwiększyć zyski.
Jakieś 4 miesiące temu zająłem i zamknąłem (pewnie automat ją zamknął) ostatnia pozycję - zakończyłem przygodę z "inwestowaniem".
To suche fakty o innych aspektach grania, napisze w oddzielnych postach.

3 komentarze:

  1. jakże podobna jest moja historia... jedyny plus to chyba, to , że można sie cieszyć najprostszymi rzeczami, które wcześniej się miało na pęczki i nie doceniało. Trzeba wszystko stracić by docenić drobiazgi... pozdrawiam i życzę wytrwałości i wyjścia na prostą

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak się właśnie dzieje gdy nie trzyma się zasad!
    A przede wszystkim jednej zasady "TNIJ STRATY!!"
    Też znalazłem się w taki miejscu gdzie sporo straciłem..robię przerwę od FOREXU. Moj przypadek jest taki, że nie wpłacałem całej kasy na forex, tylko 5% i wtopa, 5% wtopa..tym sposobem utopiłem 50% kapitału, który zarobiłem na akcjach, bo chciałem się szybko wzbogacić, spłacić kredyt etc..na szczęście coś mnie walnęło w głowę i przestałem..pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. to smutne ale jak w przypadku jazdy samochodem trzeba dopasować prędkość do warukow na drodze (mgła czy oblodzona jezdnia) a jest duza szansa na bycie całym i zdrowym ale trzeba zdobyć umiejętności a tych tu zabrakło niestety

    OdpowiedzUsuń