poniedziałek, 8 czerwca 2015

Trzeźwienie ?

Minęło blisko 5 miesięcy mojej abstynencji i widzę różnice, między tym jak postrzegałem świat jeszcze pól roku temu, a jak widzę go dzisiaj. Zdarza mi się powracać do swoich postów i czytając je nie wierzę że to wszystko zrobiłem, że byłem w stanie postawić na jednej szali wszystko, począwszy od rodziny, po znajomych, relacje, na drugiej chęć zarobienia pieniędzy, a później chęć odegrania się. Świat który widzę dziś niestety nie jest lepszy, nie jest "różowy", ale na pewno jest prawdziwy, nie żyje już złudzeniami, nie fantazjuję o fortunie, którą zarobie na rynku, codziennie stawiam czoło
konsekwencjom mojego grania, w różnych aspektach życia. Nie jest proste codziennie patrzeć na byłą żonę, z którą nadal mieszkam, w której widzę żal, złość, zawód co do mojej osoby, czekać na dzień kiedy już nie będziemy mieszkać razem, dzień kiedy zostanę sam. No i dziecko, staram się spędzać z nim więcej czasu, jak bym chciał nadrobić ten stracony, zmarnowany czas. Co z nimi będzie, jak ja sobie dam radę bez nich - egoista !?

Oczywiście są jeszcze codzienne telefony, smsy z firm windykacyjnych, w większości już ich nie odbieram, skutecznie przypominają mi o tak niedawnej przeszłości. Pojawia się lęk przed odebraniem każdego telefonu, którego nie mam wpisanego. To wszystko skutecznie wybijają mnie z codziennego rytmu dnia, pozbawiają dobrego nastroju (o ile się pojawi) lub pogłębia skutek. Telefony nie dają zapomnieć, o ile mogę liczyć że o czymś zapomnę - raczej nie możliwe, bo czy można zapomnieć o rodzinie,o krzywdach wyrządzonych najbliższym !? Wszystko wciąż jest w mojej głowie, jest żywe, a teraz bym nawet powiedział, że docierają fakty, których nie pamiętałem, bo wtedy się nimi nie przejmowałem, docierają konsekwencje o których wówczas nie myślałem, nie starałem się ich przewidzieć, ba nie starałem się ich dostrzec będąc w amoku gry.
A czas płynie nieubłaganie, dwa dni w tygodniu wypadają mi na terapię (teraz są to 3 godzinne spotkania), jadę zaraz po pracy w domu jestem przed 21:00 więc nie wiele jest czasu na cokolwiek w tych dniach. Pozostałe trzy dni, to praca, dom (dziecko), staram się póki mi się jeszcze chcę uprawiać jakąś aktywność fizyczną (siłownia, rolki), no i weekendy, je staram się spędzać rodzinnie lub po prostu z dzieckiem. Jedyne co mogę teraz robić to utrzymywać poprawne relacje z byłą żoną - ale życie !
A na to wszystko "zapracowałem" sam, mam to na własne życzenie !

3 komentarze:

  1. Trzymam kciuki za ciebie..za wytrwalosc w terapii i zycze aby sie ulozylo!fiona

    OdpowiedzUsuń
  2. Trzymam za Ciebie kciuk! Życzę Ci wiary w samego siebie i konsekwencji. Będzie ciężko, źle, beznadziejnie, ale dasz radę. Nie jestem hazardzistką, jednak ten problem jest mi bliski z racji mojego taty (automaty). Ostatnimi czasy jakoś wyszedł z tego. Może przez to, że znalazł cel - wycieczki po różnych zakątkach Europy. Jednak parę lat siedział w tym po uszy. Wierzę, że da radę. Sama też nie jestem ideałem, parę lat temu jak zawalił się mój świat (śmierć bliskiej osoby) wszystko przestało się liczyć, byłam w totalnej emocjonalnej rozsypce (paliłam po 2 paczki fajek dziennie). Totalna abnegacja i życie bez celu i sensu, z dnia na dzień, tym się to przejawiało. Od dwóch lat staram się wszystko powoli układać na nowo, jest trudno, ale nie poddaję się. Zaczęłam sama wyznaczać sobie pewne zadania - pewnie banalne dla większości, ale konsekwentnie zaczynam je realizować i pewnie to mi pomogło nabrać wiary i pewności, że jednak SIĘ DA i MOŻE BYĆ INACZEJ. Pozdrawiam, Magdalena

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na dzień dzisiejszy jestem pewien że z nałogiem dam sobie radę, bo zbyt dużo straciłem (i nie chodzi tu tylko o pieniądze) żeby się w to pakować ponownie. Natomiast najbardziej przeszkadza i frustruje fakt, że konsekwencje grania w różnych dziedzinach, będę odczuwał do końca życia.

      Usuń