czwartek, 14 maja 2015

Strach przed ...

Kurcze, ale człowiek to przewrotne "stworzenie", najpierw przez kilkanaście lat ukrywałem przed żoną swoje uzależnienie (które w tamtym okresie oczywiście nie uznawałem za uzależnienie), następnie uzewnętrzniam się na tym blogu, czytają to obce osoby, opisuję swoje uczucia, odczucia - a o niewielu z tych "informacji" ma pojęcie żona (już była żona), może się domyśla co czuję, może nie, w każdym wypadku tego ode mnie tego nie wie.
Czy to jest strach, ale przed czym, co może się jeszcze stać ? Na dzień dzisiejszy jesteśmy po
rozwodzie, mieszkamy jeszcze z konieczności razem (ale z jej strony jest deklaracja, że jak tylko to będzie możliwe to się wyprowadzi). Dlaczego nie powiem jej tego co czuję? Boję się, że mnie zrani (ja ją raniłem przez te lata) ? Że usłyszę definitywne, ostateczne "nie jest możliwe już nigdy, że możemy być razem" ? Że zostanę sam jak palec, czy boję się samotności czy wszystkiego po trochu ? Samotność - tylko ona ze mną chce być ?

Dlaczego dopiero teraz zadaję sobie te pytania, to dużo za późno.

14 komentarzy:

  1. Weź się w garść! Powiedz jej co czujesz... Nawet jeśli nic z tego nie będzie, zostanie świadomość tego, że zrobiłeś wszystko, aby jej nie stracić. Wierzę, że jej też jest ciężko... Trzymam kciuki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba jeszcze nie teraz, jest bardzo na mnie "zdenerwowana" i odczuwam to w każdym spojrzeniu i słowie.

      Usuń
  2. witam... dziś znalazłem tego bloga i moim zdaniem to świetny pomysł żeby go prowadzić... mam 22 lata i jestem uzależniony od hazardu... gram cały czas... I nie radzę sobie z tym... chcialbym z tym skończyć... mój przypadek może nie jest taki drastyczny jak Twój ale dla mnie to już jest dużo... przez ostatnie 2 lata przegralem ok. 40-50 tysięcy złotych... po maturze wyjechałem za granicę i zarobilem przez pol roku troche kasy... pozniej nie robilem nic i tylko tracilem na granie... poszedłem na studia ale olalem je bo myśli miałem zajęte zupełnie czymś innym... więc musiałem iść do pracy by mieć za co grać... pracuje do dzisiaj... zarabiam 2000zl i wszystko tracę na granie... znajomi mówią ze 'zdziadzialem' bo co chwile odmawiam spotkań czy wspólnych wypadów... odrzucam od siebie dziewczyny będąc w stosunku do nich chamski i arogancki... upijam się gdy muszę być w towarzystwie w przeciwnym razie nic mnie nie cieszy... czuje się beznadziejnie... obecnie mój dług wynosi blisko 10000zl i nie mam nic kasy żeby go spłacić... pracuje, ale część muszę spłacić do następnej wypłaty... nie mam kasy nawet na nowe ciuchy... jest mi bardzo wstyd Z tego co robię... a najgorsze jest to, że nikt tego nie rozumie... siedzę przed tv z ojcem leci jakiś program typu dlaczego ja i tam koleś popadł w długi przez hazard, mój ojciec stwierdza ze tylko kompletny idiota może grać za więcej niż ma itd. więc chyba najgorszy wstyd by był gdyby ojciec dowiedział się o moich problemach... nigdy by tego nie zrozumiał... a teraz zarabiam te marne 2000zl mam długi 10000 i zero pomyslu na siebie i swoją przyszłość...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jestem terapeutą, nie udzielam rad itd ... ale: "mój przypadek może nie jest taki drastyczny jak Twój" - dzięki, to już jakiś powód do zadowolenia (pozostały resztki poczucia humoru :-)) - na poważnie, to Cię może czekać jeśli z tym teraz nie skończysz teraz, potem będzie wyłącznie gorzej, nie słyszałem o hazardziście, który jest na "plus" z kasą, bo w naszym przypadku nie ważne ile wygrasz czy przegrasz, nie powiesz sobie dość, bo do grania nie ciągnie nas chęć łatwego zarobku (tak może być na początku), ale chęć przeżycia emocji, adrenalina, to oczekiwanie na wygraną - to jest wspaniałe.
      Z alkoholem bym uważał, bo to idealnie zastępuje hazard lub idzie w parze z hazardem, to też idealny sposób na rozładowanie emocji, co za tym idzie prosta droga do uzależnienia - kolejnego.
      Ja Cię rozumiem i wielu innych ludzi uzależnionych, nie tylko od hazardu, wierz mi, spotkania z tymi ludźmi dają mi poczucie, że nie jesteś sam i jesteś wśród ludzi, którzy przeżyli lub przeżywają to co Ty, ja czuję się w ich towarzystwie jak "swój" i dają mi energię do dalszej pracy nad sobą.
      Jesteś na właściwej drodze, uświadomiłeś sobie problem - to już dużo, a teraz z nim walcz i poznaj mechanizmy jego działania, nie pogrążaj się, poszukaj miejsca, gdzie możesz spotkać się z terapeutą, który Cię poprowadzi (to jest za darmo) - powodzenia, nie idź moim śladem.

      Usuń
    2. Jak to mówią, aby wyjść z dołku pierwszym krokiem jest przestać kopać. Drugi krok: tak jak autor bloga podpowiada, koniecznie udaj się na terapię i nie wstydź się bo nie ma czego, a sam sobie nie poradzisz z tym problemem. Wiem to z autopsji. Mało tego zalecałbym terapię grupową, kiedy zobaczysz ludzi ze "swojego kręgu" i posłuchasz różnych historii to zrozumiesz, że nie tylko ciebie to spotkało.

      Usuń
  3. A moze to czas aby zaczac nowe zycie...z kims innym..Wierze ze znajdziesz kobiete ktora cie zrozumi..i bedzie chciala przepedzic samotnosc z twojego zycia.. Mowia 2 x nie wchodzi sie do tej samej rzeki..wez nie zyj wspomnieniami..ale idz do przodu..terapia nowe zycie..nowi ludzie..nowe pomysly..BEDZIE DOBRZE...wierz w to...wspieram cie..F.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za wsparcie, ale ... na dzień dzisiejszy nie interesują mnie nowe związki, co się stanie z moim życiem nie wiem. Wiem natomiast, że najpierw muszę uporać się sam ze sobą i tak jak mówisz ... do przodu.

      Usuń
  4. Jesteś super gość. Przestraszyłam się się, że mógłbyś skorzystać z rady, że masz zacząć nowe życie. Twoja żona nie jest zdenerwowana Ona jest wściekła!, gdyby mogła przegryzłaby Ci tętnice główną. Do niczego jej nie namawiaj a broń boże nie proś. Ty jesteś inteligentny a przypuszczam, że Twoja żona jeszcze bardziej niż Ty, chociażby z tego powodu, że podczas gdy Ty nie widziałeś problemu Ona już go widziała i namawiała Cię na wspólną terapię. Zachowaj spokój, pokaż jej, że się leczysz i że wyleczenie jest dla Ciebie ważne. Zapewne słyszałeś już słowa "daj czas czasowi". Trzymajcie się tam. Taka sama żona.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dzięki ... musi upłynąć spor czasu by wszystko się wyprostowało - przynajmniej to co może się wyprostować.

    OdpowiedzUsuń
  6. tak masz rację... zdałem sobie sprawę z mojego problemu... może dlatego ze mam dużą wyobraźnię i wiem jak to się może skończyć... postanowiłem sobie ze więcej nie stawiam żadnych zakładów i koniec z tym gownem... kocham sport ale bez dodatkowej adrenaliny mam nadzieję ze się obędzie... nie wiem tylko co z długami... jak Ty sobie z nimi radzisz? I naprawdę poważnie myślę o jakiejś terapii... chce znów być tym uśmiechnięty i wyluzowanym chłopakiem jakim byłem jeszcze kilka lat temu... jeśli ja wyjdę z tego i zacznę normalnie żyć to będzie to zasługa i to niemała Twojego bloga... Tobie również życzę jak najlepiej... Anton...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszą mnie Twoje słowa, jak wspominałem poszukaj terapeuty, ośrodka w swoim mieście, dla mnie terapia grupowa jest zbawienna, oczywiście wsparta chęcią życia normalnie, żebym to ja kierował swoim życiem a nie hazard.
      Co do długów, cóż trzeba wziąć to na barki i spróbować się z tym uporać, dodatkowy stres to pożywka dla uzależnienia, dlatego terapia to jedyny sposób, by poznać mechanizmy jego działania i skuteczna walka. Moja sytuacja na dzień dzisiejszy jest tragiczna i nie spodziewam się rychłej poprawy, windykują mnie już 3 firmy, za chwilę pojawi się komornik (choć pieniądze to najmniejsza wartość jaką straciłem), jest stres, lęk, niemoc, ale one dodają mi sił, przypominają i nie pozwolą mi do końca życia zapomnieć jak zgubny jest to nałóg - umrę jako zadłużony człowiek z komornikiem na karku.

      Usuń
    2. Anton, jeszcze jedna sprawa, wg mnie 90% sukcesu wyjścia z nałogu to własne chęci, nie ma co zganiać na silną czy słabą wolę, wyłącznie chęć zerwania z tym g...em, 10% to wsparcie rodziny, znajomych (oni mogą Ci pomóc wykazując się empatią) lub inni uzależnieni (nikt nie zrozumie Cię tak, jak inna osoba uzależniona) - jeszcze raz polecam terapię (to nie oznaka słabości, ale siły że masz odwagę przyznać się przed samym sobą, że potrzebujesz pomocy, to bardzo dużo) - powodzenia.

      Usuń
  7. ja jestem po terapi ale dalej gram nie potrafie inaczej odreagowac na stres jestem samotna nie umiem rozmawiac na temat hazardu z rodzina chociaz chca mi pomoc

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To znaczy ze słabo przerobilaś ten czas, może nie chciałaś zrezygnować z hazardu i nie robiłaś tego dla siebie tylko dla rodziny - szkoda. Co do rozmów - ja nadal nie potrafię z nikim bliskim/znajomym o tym rozmawiać, terapia, grupa to było to miejsce gdzie otwieram się maksymalnie i dawałem upust temu co siedzi we mnie. Teraz też z nikim o tym nie rozmawiam, przy okazji życzeń słyszę żebym ułożył sobie wszystkie "sprawy", hazard jest w moim otoczeniu tematem tabu tak jak w całym społeczeństwie. Chcesz sobie pomóc mówisz robić to dla siebie, bez szczerej rozmowy/terapii tego chyba nie da się zrobić.

      Usuń