sobota, 18 lipca 2015

Terapia - czytanie pracy przed grupą II

W czwartek czytałem swoją drugą pracę przed grupą, tekst poniżej:



"Mechanizmy uzależnienia.

Na podstawie zdobytej wiedzy, materiałów i zajęć grupowych, opiszę jakie mechanizmy obronne stosowałem, trwając w czynnym nałogu. Postaram się wymienić jak najwięcej z nich (np. racjonalizowanie, minimalizacja, kłamanie, zaprzeczanie, fantazjowanie, intelektualizowanie, obwinianie innych, odwracanie uwagi, koloryzowanie wspomnień). Do każdego mechanizmu obronnego podam konkretny przykład z mojego życia, kiedy go używałem by podtrzymać trwanie w moim nałogu.



W przypadku pisania tej pracy, musiałem trochę bardziej się skupić, by dopasować moje zachowania do zdefiniowanych mechanizmów obronnych. Przeglądając i wczytując się w te najczęściej pojawiające się znalazłem kilka, których stosowanie mam nadzieję trafnie przypisałem do sytuacji
jakie miały miejsce w moim życiu.

Zacznę od mechanizmu MINIMALIZOWANIA, w momencie gdy zacząłem grać na ryzykownych aktywach i pojawiły się pierwsze straty, tak naprawdę niczym się nie przejmowałem, dopóki grałem za pieniądze, które kiedyś zarobiłem. W mojej głowie była pewna kwota pieniędzy, którą kiedyś zarobiłem i mimo faktu że już dawno tych pieniędzy nie miałem, ponieważ zostały wydane na remont, urządzenie mieszkania, na życie, ale tłumaczyłem sobie, że ta kwota jest granicą do której mogę się zbliżyć i ewentualna strata pieniędzy do tej kwoty nie będzie mnie boleć. Mówiłem sobie, że przecież zarobiłem uczciwie te pieniądze, dlatego bez żadnych wyrzutów sumienia, powiększałem debet w koncie, powiększałem zadłużenie na karcie kredytowej, czy brałem pożyczki. Gdy grałem nie interesowałem się konsekwencjami hazardu, nie interesowałem się do czego może mnie to doprowadzić, liczyło się tu i teraz. W momencie kiedy zacząłem grę za pieniądze pożyczone, czyli straciłem kwotę, którą kiedyś określiłem sobie jaką tą zarobioną, przeszedłem w tryb odegrania się. Na studiach podyplomowych, które ukończyłem o profilu giełda i rynki finansowe, słyszałem nie raz zasadę, którą powtarzali ludzie związani z inwestowaniem pieniędzy, „nie graj za pożyczone, inwestuj takie pieniądze, których ewentualna strata w żaden sposób Cię nie zaboli.” I chyba nawet pamiętam ten pierwszy raz kiedy sięgnąłem po nie swoją kasę i nawet wspomniałem tą regułę – przyznam że wówczas poczułem wstyd. Od razu wytłumaczyłem sobie, że przecież mnie to nie dotyczy, to chwilowe niepowodzenie, kasę pożyczam na chwilę, niebawem się odkuję i oddam. Ten moment, był tym, gdzie wkroczył mechanizm OBWINIANIA, a przejawiał się w dwojaki sposób, z jednej strony tłumaczyłem sobie że muszę grać, by się odegrać, że już teraz nie mam wyjścia, musze przynajmniej wyjść na zero i to zero stało się chyba celem do którego dążyłem, chciałem zarobić na długi i chyba już zdawałem sobie sprawę, że nie jest takie proste zarabiać na forex, ale ta ogromna chęć odegrania się pchała mnie do przodu. Nie wiem jak wygląda to w przypadku innych hazardzistów, ale wydaje mi się że ta chęć, jest momentem, w którym człowiek wpada w największe kłopotu (mowa tu o kłopotach finansowych), wówczas grałem bardzo ryzykownie, można to porównać do sytuacji, gdy wszystko stawiałem na czarne lub czerwone w ruletce, albo się podwoję, albo przegram i pewnie niebawem wrócę z nowymi pieniędzmi.  W rezultacie wiązało się to z kolejnymi stratami i pogrążałem się coraz bardziej w długach. Drugiego winnego jakiego mogę wskazać to słowa, które sobie powtarzałem wielokrotnie, że zbyt mało zarabiam, że jest to sposób na dorobienie. Zarabiałem jak na tamten okres średnie pieniądze ale była to wystarczająca kwota by żyć na średnim poziomie bez przysłowiowych szaleństw. Więc wmawiałem sobie, że musze grać, grać by dorobić, by żyć na godnym poziomie, by zapewnić sobie i rodzinie odpowiednie warunki życia, życia którego tak naprawdę nigdy sobie nie określiłem, i tak naprawdę do tej pory nie wiem co wg mnie kryje się pod pojęciem „godne życie”. I tu wydaje mi się że płynnie przeszedłem do mechanizmu, ale jakże mi bliskiego MARZENIOWEGO PLANOWANIA, mechanizm który patrząc z perspektywy czasu jako ten który z jednej strony pozwalał mi dalej grać, nie przejmować się kolejnymi stratami, kolejnymi pożyczkami, ale również podtrzymywał mnie przy życiu, nie pozwalał mi na realne spojrzenie na spustoszenie jakie robię w rodzinie jak i swoich finansach. Do dziś pamiętam tabelki jakie robiłem w excelu, w których tworzyłem zaawansowane formuły, na których liczyłem sobie, jakim kapitałem zagrać, ile w danym dniu muszę zarobić, by osiągnąć wyznaczony cel. Przed oczami miałem tabelkę, która pokazywała mi że wystarczy trzymać się planu przez ok 90dni, realizować założony cel by spłacić pożyczki, ba jeszcze sporo by zostało na inne przyjemności. Oczywiście wspomniany plan z tabelki o ile pamiętam był realizowany przez maksymalnie 4 dni. Były dni kiedy np. zarobiłem 4 razy więcej niż zakładałem na dany dzień, a euforia i moc którą czułem nie pozwalała przestać grać, grałem dalej, w większości przypadków dzień kończyłem na stracie. I ta pomniejszona kwota o przegraną z danego dnia stawał się liczbą, która pojawiała się na początku tabelki jako kwota początkowa, kwota na start do wyjścia z długów i zarobienia pieniędzy. Oczywiście aby wymarzona kwota po tych 90 dniach nadal była dla mnie interesująca, podwyższałem sobie procent o jaki muszę zwiększyć kwotę w danym dniu tym samym zwiększając ryzyko gry. Patrzyłem na wyliczenia i wydawały mi się takie osiągalne, że trzeba zrobić tak niewiele, by osiągnąć wymarzony cel. Spłata długów, większe mieszkanie, szacunek i podziw rodziny, znajomych to wszystko widziałem w tej tabelce. Ostatni mechanizm to WYPIERANIE, ten mechanizm chyba wyssałem z mlekiem matki, nie wiem dlaczego, nie odnajduję wspomnień ani pierwszego razu kiedy go użyłem, ale stosuję go do dnia dzisiejszego we wszystkich warstwach swojego życia. Pamiętam dzień, jakiś rok temu, gdy wpłaciłem na rachunek maklerski praktycznie całą pożyczkę o która postarałem się w pracy (było to kilkadziesiąt tysięcy) i pomimo faktu że po kilku dniach zostało mi ok 40% tej kwoty, wmawiałem sobie, że to jest kwota bazowa, kwota z którą rozpoczynam inwestowanie, traktowałem ja jako tą którą wpłaciłem, natychmiast  zapominałem o stracie.  I ten mechanizm był używany praktycznie każdego dnia rano, kiedy poprzedni dzień skończył się stratą, nowy dzień i obecny stan konta traktowałem jako początek do gry.


Przedstawione pojęcia, mechanizmy w większości nie były mi znane wcześniej, dlatego najpierw musiałem przeczytać czego tak naprawdę dany mechanizm dotyczy i szukałem w pamięci zachowań, które do niego pasowały. Stąd mam wrażenie taki warsztatowy format tej pracy, nieco pozbawiony uczuć, mimo że podszedłem do niej rzetelnie i pełnym zaangażowaniem, a może po prostu patrzę na nią przez pryzmat mojej pierwszej pracy."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz