piątek, 4 marca 2016

To już ponad 2 tygodnie ...

jak wyprowadziła się była żona z synem i mieszkam sam. Początkowo to ja miałem się wyprowadzić, ale niepewna przyszłość co do tego mieszkania (nie płacę całości rat kredytu hipotecznego) oraz okazja wynajęcia mieszkania po okazyjnej cenie skłoniło "byłą" do takiego ruchu - może to i lepiej, sam nie wiem. Z synem widzę się codziennie więc to dużo dla mnie znaczy, mój cel to bycie dobrym
ojcem, który wspiera, jest przy nim gdy tego dziecko potrzebuje, po prostu być obecnym.
Co do mnie czuję się samotny, w mieszkaniu zrobiło się szaro, cicho, zniknęły zabawki, włączony telewizor tłumi cisze. Wieczorami czas przelatuje przez palce, szukam wymówek by nie iść poćwiczyć (katar, przeziębienie, jest za późno, jestem po jedzeniu, jest za zimno) i takie tam. Czekam na ciut lepsza pogodę, rolki czy wyprawa na ryby na pewno skutecznie poprawi mi humor.
I tak naprawdę przyszedł dzień, którego bałem się najbardziej, który opisałem gdzieś na początku mojego bloga, dzień kiedy będę po rozwodzie, kiedy wyprowadzi się żona, kiedy zostanę sam, kiedy stwierdzę że już nie mam nic do stracenia i w przypływie słabości zagram może nie na giełdzie, ale wkręcę sie w pokera (w ktorego też grałem) a może coś innego gdzie szybko będę mógł dorobić, że już wszystko na czym mi tak naprawdę zależało już straciłem. Ale tak nie jest mam do stracenia relację z synem, dla którego teraz powinienem być wzorem. Wierzę że jeśli zabraknie mi sił by nie zagrać dla siebie, to nie zagram bo zrobię to właśnie dla utrzymania tej relacji.

3 komentarze:

  1. U mnie bylo bardzo podobnie, historie ludzkie sie niemal powielaja, ale zaczepilem swoj byt o coreczke, ktora na dodatek byla/jest chora i systematycznie zaczalem po dluzszym czasie dostrzegac inne wartosci, ktore zaczely budowac moja egzystencje....teraz po blisko 6 latach zaprzestania gry wiem, ze bylo warto, i ze stracil bym wszystko gdybym rozpoczal proces uzalania sie nad soba i swoim losem....zycze systematycznej pracy u podstaw w mozolnym ksztaltowaniu swojego istnienia w trzezwosci. Pozdrawiam. Genezyp

    OdpowiedzUsuń
  2. Przyszło mi do głowy taka myśl HAZARD TO GRA NA EMOCJACH KTÓREJ CELEM JEST DOPROWADZENIE DO BIEDY .Lepiej żyć bez emocji spokojnie i z pieniędzmi emocje tak naprawdę nie są nam do niczego potrzebne lepiej się żyje bez nich .Bożena

    OdpowiedzUsuń
  3. Kłamstwa mojego hazardzisty wyszły na jaw po 11 latach odkąd zaczął grać. Niestety nadal kłamie i gra. Nie mam już żadnych złudzeń, że musi sięgnąć totalnego dna aby coś się zmieniło. Przestałam pomagać, udawać, że nic się nie stało, upominać, "przemawiać do rozumu" bo to nie przyniosło skutku. Stoję z boku i przyglądam się jego kolejnym wyczynom, nie mogę uczynić już nic więcej. Powierzam go Bogu w modlitwie. Tylko tyle i aż tyle...

    OdpowiedzUsuń