poniedziałek, 18 maja 2015

Samotność hazardzisty

Nie chcę pisać o innych, chociaż czasami zdarzy mi się napisać o doświadczeniach innych hazardzistów, z którymi miałem okazje rozmawiać, ale będę skupiła się na sobie.
Z reguły hazardziści to samotnicy, w takim sensie, że graja sami nie w towarzystwie innych, sami chodzą do kasyn, do punktów gdzie stoją maszyny, sami ślęczą przed komputerem.
Jak sięgnę pamięcią, znajdę całą masę wymówek, powodów, żeby nie wyjść z domu, żeby móc "spokojnie" posiedzieć przed komputerem, żeby nikt mi nie przeszkadzał.
W ten sposób małymi krokami wycofywałem się ze swoich hobby, przestawałem spotykać się ze znajomymi, przestawałem wspólnie z żoną spędzać wieczory, wychodzić gdzieś razem, nawet po postu pogadać o pierdołach (jak minął dzień itp.). Świadomie czy mniej świadomie odsuwałem od
siebie wszystkich. Wszystko robiłem zaraz, za chwilę, na nic nie maiłem ochoty, byłem zmęczony.

Gdy miałem pieniądze na koncie maklerskim i mogłem grać, to grałem praktycznie non stop, nawet gdy już byłem na tym spacerze czy u znajomych, telefon z otwartą aplikacją do zawierania transakcji była wciąż w ręku. Uczestniczyłem w życiu społecznym ciałem, głowa, myśli, była zajętą analizą w którym momencie i jaką pozycję powinienem zająć.
Gdy tej kasy już nie miałem i czekałem na wypłatę, by po raz kolejny zasilić rachunek maklerski, przygotowywałem się do gry, czytałem masę analiz technicznych, wpatrywałem się w wykresy, patrzyłem jak reagują na napływające dane, często żałowałem że właśnie w tym momencie nie ma mnie na rynku, bo tak dużo się dzieje. I znów wszystko szło w odstawkę, ważniejsze było przygotowanie się do gry - niekończąca się opowieść.
Hazard - jeszcze niedawno dla mnie było to pojęcie zbyt egzotyczne, coś co dotyczy osób grających w kasynach (Las Vegas), coś co jest gdzieś daleko. A dziś spotykam ludzi (hazardzistów), którzy graja na maszynach wszechobecnych na stacjach benzynowych, osiedlach, ludzi w różnym wieku, również młodych ludzi.

Nie gram praktycznie od początku roku i nie umiem żyć, cieszyć się życiem (inna sprawa, że skutki finansowe mojego nałogu tak naprawdę dopiero zaczynam lub zacznę odczuwać), nie wiem co ze sobą zrobić, myśl o skutkach mojego grania prowadzi do poczucia beznadziei, stanu przygnębienia.
Sam jeszcze ukrywam swój nałóg, zdecydowana część rodziny, znajomych nie ma pojęcia o tym, nikomu o tym nie powiedziałem osobiście, pewnie niektórzy maja taka informacje od mojej żony, a towarzyszący mi wstyd, nie pozwala mi na spojrzenie im w oczy.

Wydaje mi się że dopiero zaczyna się społeczna rozmowa na ten temat, że gdzieś w mediach ten problem zaczyna być poruszany. Dlatego jeśli to czytasz, z różnych powodów, prześlij link to tego bloga możliwie jak największej liczbie osób, może ten problem ich osobiście nie dotyczy, ale może okazać się że ich znajomy, członek rodziny, przeczyta to i patrząc na skutki mojego działania, zastanowi się i zejdzie z tej drogi - oby.

2 komentarze:

  1. Trafiłam na tego bloga przypadkowo, szukając jakiejś porady i pomocy w internecie.. jestem w związku z hazardzistą, nie potrafię poradzić sobie z tym że mimo terapii mój partner nie przestał grać. Piszę, ponieważ chciałabym uzyskać jakąś pomoc, wskazówki jak mam postępować. Jest możliwość by podał Pan swojego meila, żebym mogła opisać dokładniej swoją sytuację? Może jako hazardzista pomoże Pan mi i mojemu narzeczonemu, pomocy szukałam na wiele sposobów, które nie były dotąd skuteczne, może to że zdecydowałam się tutaj napisać będzie jakąś szansą na uratowanie naszego związku. Nie chcę, by najbliższa mi osoba dotknęła dna, a wszystko do tego właśnie prowadzi. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przede wszystkim gratuluję motywacji, jest godna podziwu. Unikam jak tylko mogę udzielać porad, zwłaszcza że jestem tylko osobą uzależnioną. Na pewno nie dam Ci gotowej odpowiedzi co i jak masz zrobić i co pomoże, natomiast mogę Ci podpowiedzieć co ja bym zrobił na Twoim miejscu. Mój mail: hazardzistaja@gmail.com

      Usuń