poniedziałek, 2 listopada 2015

Pozorny spokój. ..

Minął prawie miesiąc od ostatniego posta i blisko 10 miesięcy abstynencji. Jakiej 2 tygodnie temu zaczęło do mnie docierać, ze w moje życie wkradła się rutyna. Rutyna przeplatana nudą, za którą nigdy nie
przepadałem  (również we wczesnym trzeźwym życiu), świadomość tego że wiem co będę robił za kilka czy kilkanascie tygodni powoduje ten stan. O ile oprócz dwóch dni przeznaczonych na terapię mam inne aktywności, przeważnie sport, ale nie mam czasu na nic nowego, nie chce tego czasu odbierać dziecku, które jest dla mnie priorytetem na dzień dzisiejszy i na najbliższe lata. Zauważyłem że ta rutyna spowodowała, że jest coraz mniej sytuacji które sprawiają mi radość, moj mózg domaga się endorfin. Zastanawiam się czy to właśnie "on" nie jest sprawcą tego stanu, czy nie domaga się emocji, czy nie jest mu za nudno, czy to nie jest po prostu GŁÓD.

19 komentarzy:

  1. Tak bardzo jak wspólczuje tak bardzo żałuje teraz tego, że nie byłem dosyć silny i uważny... Mój problem z hazardem ciągnie się już kilka dobrych lat... najgorsze jest to że kiedy wydawało się z niego wyszedłem, miałem super prace, odkładałem kase, miałem swietną dziewczynę z którą chciałem zamieszkać mieć dom rodzine... wszystko się spieprzyło. Prace straciłem, z dziewczyna się rozstałem bo jednak ona miała inna wizje.. wróciłem do domu, przez co przestałem uczęszczać na mitingi itd.. po czasie zacząłem inwestować na giełdzie.. I chociaż uważam, że było to inwestowanie, to hazard objawił się gdy trzeba było przyjąć stratę czego ja nie potrafiłem zrobić... dopłacałem dopłacałem... aż w końcu bańka pękła. 27 lat... i 130tys na minusie.. moje życie to jedna wielka porażka... za każdym razem gdy wychodzę na prostą wszystko sie pierdoli jeszcze bardziej. Teraz nie wiem co zrobić, rodzice dostaną zawału jeśli się dowiedzą, więc chciałbym im tego oszczędzić. ale list, ponaglenia to kwestia czasu.... tak bardzo żałuje, że nie byłem dość silny...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo to smutne co napisałeś, ale sam wskazałeś przyczynę "przestałem uczęszczać na mitingi itd", ten blog miał być przestroga dla innych,Wasze historie są również przestrogą dla mnie.

      Usuń
  2. Witam,
    Jakieś 5 lat temu przegrałem na forexie 113 000 zł, był to dla mnie ogromny wstrząs. Przez nastęne lata dość dobrze zarabiałem, jeden impuls, odgrzebałem stare papiery i znowu zacząłem grać. Myślałem że wymyśliłem system - prymitywny martingal, który zawsze będzie przynosił zyski. Przegrałem 150 tys.. Potem jeszcze 60. To było wiosną tego roku. Po dwóchmiesiącach znowu zacząłem i przegrałem 100 000.Grałem na ropie. Zacząłem znowu grać gridem i dołozyłem kolejne 40 000. Na obecną chwilę zostało 33 000. W sumie nie licząć tych sprzed kilku lat przegrałem 330 000. Jutro wieczorem jak tylko rynek się otworzy pozamykam pozycje i wyjdę z tym co zostało. Chciałbym, żeby ktoś to przecyczytał

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O ile na dzień dzisiejszy nie wyobrażam sobie bym mógł wrócić do grania, to jednak boję się co będzie za kilka a może kilkanaście miesięcy. Na pewno nie zapomnę o konsekwencjach gry, ale czy nie stwierdzę że teraz będzie inaczej, że wiem jakie popełniałem błędy i teraz ich uniknę. Jak jestem w terapii to non stop "wałkuję" temat hazardu - a co po terapii ? mam na to odpowiedz, mitingi jeszcze nie byłem, ale z pewnością się przełamie i pójdę i tam będę czerpał siłę by nie grać.

      Usuń
  3. Do poprzedniego komentarza.
    130 tys na minusie to nie tak dużo jeszcze, dasz radę to przezwyciężyć i walcz. Wyrzuć jak najdalej te inwestowanie..
    Sam mam taki problem i nie wiem co mam zrobić. Jednak jestem osobą wierzącą i się modlę, to mnie stawia na nogi. Spróbuj.

    OdpowiedzUsuń
  4. Każdemu pomaga co innego, oparcie w Bogu potrafi dawać dużo sił, dla mniej wierzących, polecam terapię, może mitingi ?

    OdpowiedzUsuń
  5. Witajcie.. macie racje 130tys na minusie to może nie jest koniec świata... sęk w tym że to drugie wejście do hazardu.. wcześniejsze ok. -50tys na automatach odrobiłem, mitingi itd wydawało się że nie wrócę do hazardu...
    Niestety życie tak się potoczyło, ta praca, dziewczyna i ogólne poczucie samotności.. które zwykle jest skutkiem hazardu (izolacja) a u mnie było jego przyczyną (pewnie nie jedyną). Całe życie się czułem samotny, szukałem relacji zapełniajacej tą pustkę... ogólnie z mizernym skutkiem co widać po obecnej sytuacji. Jeszcze w czerwcu gdy te zmiany następowały nie pomyślałbym za chiny że po tak krótkim okresie czasu, będę tak skończony i będę miał takie długi. Druga kwestia to ... chora ambicja, zbyt duże oczekiwania względem życia, siebie samego... Najbardziej chore i śmieszne (przez płacz) w tym jest to że w lipcu byłem u psychologa, psychiartry i w ogóle mnie obłsłużyli: leki na spanie i rura. zero konstruktywnej pomocy. takich mamy terapeutów.. a szkoda bo może wystarczyło żeby ktoś dobrze wysłuchał i powiedział parę dobrych słów...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Samotność ... tego się boję teraz, aczkolwiek zauważ że grając też pewnie grałeś sam. Wydaje mi sie że moim przypadku te oczekiwania wobec mnie od samego siebie jak i innych również dołożyły 3 grosze do tego wszystkiego. Na koniec odnośnie "specjalistów", pierwszy mój kontakt z psychologiem i psychiatrą skończył się identycznie: jeden przepisał mi leki na spanie i stany lękowe, drugi przytakiwał głowową i mruczał - nigdy tam nie wróciłem, drugie podejście to "z polecenia" poradnia i tu znalazłem pomoc, ale usłyszałem to od innego terapeuty, może Ty to usłyszysz od innego leczącego się, gdzie jest godny polecenia ośrodek.

      Usuń
    2. Witaj,
      Ja napisałem posta wyżej o przegraniu 113000 pln potem 330000. Wyszedłem z forexu tak jak pisałem. Postanowiłem pisać krótki pamiętnik - codziennie parę zdań przez kolejne 1000 dni. U mnie granie brało się z najpierw chęci zarobienia kasy na zupełnie egoistyczne przyjemności - ot zarobię parę groszy i wydam na bzdury, bez wyrzutów sumienia. POtem z chęci regularnego zarabiania w razie utraty pracy. Skończyło się jak opisałem wyżej. Teraz staję przed lustrem i mówię sobie - nie masz dwóch lewych rąk - to że pracujesz w dobrej robocie to Twoja zasługa i radzisz sobie w tej pracy zupełnie normalnie. Jutro nie będzie końca świata - a moje miejsce jest tu gdzie jest. Kasy nie ma nie ma przyjemności - trzeba żyć skromnie i cieszyć się tym co jest - zwykłym codziennym życiem. Tak jak dawniej. Wygrać się nie da - proste - raz pójdzie w dół i przegrasz, drugi raz pójdzie w góę i wygrasz i tak cały czas - i zawsze na koniec będziesz na minus opłaty i prowizje - innej możliwości nie ma. Matematyki nie oszukasz. A że dochodzi do tego taki mały szczegół - zawsze zysk utniesz wcześniej a stratę przedłużysz, to ostateczny rezultat masz minus opłaty i prowizje do potęgi n. I n w najlepszej sytuacji niech będzie 2 , bo gdyby było jeden to tak jakby za każdym razem w 100% trafiać z zakładem że pójdzie np. w górę - nie możliwe. Nie możliwe żebyś zysk zawsze zamykał w optymalnym momencie i stratę też. Zawsze w ostatecznym rachunku zysk za wcześnie albo za późno zamkniesz i stratę również za wcześnie lub za późno zamkniesz, a więc nie ma możliwości , żeby zarobić. Nie ma. Jes możliwość spojrzeć w lustro i powiedzieć - jestem ja - jestem kimś ważnym. Żyję jak inni ludzie. Tylko tyle potrzebuję, żeby żyć, nic więcej.

      Usuń
  6. Patrze ta stronke,ucze sie od was wszystkich,zauwazam ze tez mam problem..Mam 34 lata,mieszkam w DE,mam dosc dobra prace,kobiete w polsce i córke 9lat która kocham ponad zycie..przeraza mnie to ze im wysyłam 2000zł miesiecznie,a przegrywam sporo wiecej niz daje swojej rodzinie.Jeszcze nie mam długow,kredytow itp...ale czuje ze jest zle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko terapia, kontakt z terapeutą i Twoją chęć leczenia, chęć zmiany da pożądany efekt. Paradoksalnie to że czujesz się z tym źle to dobrze, to dobry objaw, Twój rozum, organizm, mówi Ci, daje Ci sygnał, że cos jest nie tak - posłuchaj goi i poszukaj pomocy - pewnie jakieś mitingi znajdziesz. Powodzenia.

      Usuń
    2. Kolego z DE... pamiętam jak byłem na pierwszym mitingu i starsi koledzy mówili: młody, zazdroszczę Ci tego że trafiłeś tutaj w takim momencie. Kiedy przegrałeś "tylko" trochę kasy, nie masz długów ale co więcej, nie przegrałeś zdrowia, rodziny itd... Jesteś teraz w podobnej sytuacji: Twoje okno jest jeszcze otwarte... skorzystaj z niego. Zacznij się leczyć i nigdy nie pozwól żeby cokolwiek Ci pozwoliło zapomnieć, że z graniem, inwestowaniem- wszelkiego rodzaju szybkim zarobkiem będziesz miał zawsze problem i prędzej niż później doprowadzi to do dużego zła.. Ratuj siebie i rodzine póki wciąż masz czyste konto. Powodzenia

      Usuń
    3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  7. Też jestem hazardzistą i wiem, że to zło.
    Chcę z tym skoczyć. Mam przerwę w graniu już ponad 3 miesiące. Zaparłem się, ale w tle jest groźba i boję się choćby zbliżyć do kasyna, lub wejść żeby np. zamówić tylko piwo, albo skorzystać z toalety i natychmiast wyjść.
    Na terapie nie chodzę, bo jestem człowiekiem skrytym i nieufnym. Być może wybawiłoby mnie to od hazardu i przywróciło właściwe relacje z rodziną, znajomymi i ustabilizowało finanse. To ostatnie najmniej istotne, bo równowaga przychodzi jakby z automatu.
    Trzeba uczciwie podejść do sprawy i nie mówić, że "RAZ SIĘ WYGRYWA, A RAZ PRZEGRYWA, ALE ZAWSZE NA MINUSIE".
    Nie twórzmy fałszywych twierdzeń, że zawsze jesteśmy na minusie. Są ludzie (garstka), którzy są grubo na plusie, ale to nieistotne. Nie o ilość pieniędzy chodzi.
    Uczciwe stwierdzenie to "JESTEM UZALEŻNIONY I TO JEST JEDYNY PROBLEM ". Nie róbmy żadnych podpórek typu "KASYNO ZRUJNOWAŁO MOJE ŻYCIE", "KASYNO TO STRATA PIENIĘDZY".
    Gram od dwunastu lat w ruletkę i za każdym razem próbowałem zakończyć hazard na różne sposoby.
    To co mnie wciąga, to emocje. Kiedy wygram większą sumę to cieszę się i najczęściej wychodzę z kasyna. To cieszenie trwa około pół godziny i umysł przechodzi w stan pewnego napięcia. Takie samo napięcie jest godzinę po dużej przegranej.
    Po dużej przegranej najpierw jest uczucie bezsilności, które przechodzi w stan napięcia.
    Te stany napięcia po wygranej i przegranej są podobne do siebie. Organizm jest tak nagrzany, ze po wyjściu z kasyna w duży mróz rozpinam się na całego i nigdy nie przeziębiłem się od tego.
    Wtedy staram się wyładować na jakiejś czynności np randka z napotkaną kobietą, wypić szybko dwa piwa, zagrać kilka godzin w grę, obejrzeć ostry sensacyjny film, itd.
    Po wygranej, lub przegranej mówię sobie czasami - to ostatni raz.
    Po kilkunastu godzinach od dużej wygranej, lub przegranej człowiek zapomina o emocjach i sprawdza chłodnym okiem stan finansów.
    Niezależnie od stanu finansów przychodzi po jakim czasie głód emocji i delektowania się grą. Wracam więc do kasyna i delektuję się przy pierwszym obstawieniu numerów. Po chwili radość znika i zamienia się w silne emocje, które górują nad rozsądkiem. Postanowienia typu - ostatnie obstawienie i wychodzę z kasyna SZYBKO WYPAROWUJĄ Z MÓZGU.
    Od około dwóch lat wciągnąłem się w działalność społeczną - takie drobne porady za darmo, bez możliwości zdobycia/zarobienia pieniędzy.
    To nie praca w fundacji, choć nie wykluczam, takiej działalności. Uważam, że to powinno być coś co lubimy, bez przymusu.
    Udzielam się w dziedzinach, które lubię.
    Mimo, że minęły dwa lata, to nie uchroniło mnie to od hazardu.
    Teraz mam ponad 3 miesiące abstynencji w hazardzie, co jest dużym sukcesem.
    Działalność społeczna przyszła do mnie sama przez przypadek.
    Wciągnęła mnie porządnie. Są dobre i złe chwile. Nie brak też emocji, ale są to emocje typowo życiowe i rozłożone, bez tego ciągłego napięcia niszczącego rozsądek.
    Zaznaczyłem sobie w kalendarzu i sprawdzam czasami czując satysfakcję podobną do AA.
    Nie wiem kiedy przyjdzie godzina prawdziwej próby, ale może przyjść w każdej chwili. Już były słabe sygnały, które odparłem.
    Pozdrawiam i życzę wszystkim co najmniej tych 3 miesięcy, a najlepiej do końca życia odporności na hazard.

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie chcę się wymądrzać ale z tego co piszą hazardziści to w hazardzie każdy szuka jakiegoś wymyślonego przez siebie szczęścia a szczęście to nie wygrana adrenalina tylko spokój z samym sobą że co by się nie działo to będę szczęśliwy .Hazard w tym przypadku jest tylko przykrywką do różnych problemów z którymi boryka się człowiek hazardzista .Moim zdaniem to człowiek nie do końca szczęśliwy coś mu nie wyszło obarcza się tym i szuka szczęścia w wygranej .Dlaczego taki człowiek się czymś obarcza dlaczego nie może sobie powiedzieć jest fajnie mam pracę co jeść gdzie spać rodzinę dlaczego to wszystkie skarby mu nie wystarczają przecież tak naprawdę to tyle trzeba żeby poczuć się szczęśliwym jeśli ktoś tego nie dostrzega to ma problem ze sobą w środku i tam trzeba zajrzeć może komuś wybaczyć (zazwyczaj tak jest) odpuścić i wtedy człowiek poczuje się szczęśliwszy .Tylko żeby to zrobić wybaczyć i pozaleczać w sobie wszystkie rany z przeszłości to samemu się tego nie da zrobić trzeba jak najszybciej porzucić swoja dumę i zwrócić się do Pana Boga bo tylko On jest dawcą szczęścia .Ja zostałam uleczona ze zranień z przeszłości i tez byłam nieszczęśliwa i szukałam wszędzie radości która trwała krótko a Pan daje nam radość nie na krótko ale na zawsze dzień i noc dzień i noc i jakiego wsparcia nam udziela jeśli mamy jakieś kłopoty to wtedy z Panem lżej się je przechodzi .Tylko szczera spowiedź powiedzenie wszystkiego co nas bolało co nas boli i przestrzeganie 10 przykazań jest droga do radości bo co z tego jak pójdziesz kiedy do spowiedzi a potem popełnisz grzech ciężki na przykład nie pójdzie się w niedzielę do Kościoła na Mszę to nie będzie dalej szczęścia bo nie może być bo grzech ciężki oddziela nas od łaski Bożej i znowu możemy wpaść w złudne szukanie szczęścia .Mówię wam byłam już na tej drodze złudnego szczęścia i nic tam nie dostałam na dłużej tylko na chwilę a potem smutek i złość tylko w Ojcu naszym jest radość i dobre życie z dala od Pana Boga jest tylko męczarnia przekonajcie się o tym sami to nic nie kosztuje chociaż może tylko to porzucenie własnej dumy kosztuje ale czy tak naprawdę duma jest nam do czegoś potrzebna czy ktoś ją widział i może wycenić hm duma to kłamstwo.Normalna nie nawiedzona Bożena pozdrawiam .

    OdpowiedzUsuń
  9. Życzę Ci z całego serca rozwiązania problemów życiowych.
    Nie poddawaj się i walcz o żonę i synka! Nadzieja umiera ostatnia.

    OdpowiedzUsuń
  10. Bożena, przestan z tym Bogiem bo to tak jakby jeden nalogowiec doradzal drugiemu. Mowie to bez zacietrzewienia. Po prostu w mojej rodzinie jest kilku "nałogowców" Boga i całkowicie się zatracili. Nie ma z nimi kontaktu, zamknęli się na pasje i świat. Wyizolowali, sa upojeni i nikt i nic im nie przemowi do rozsadku. Odjechali... I najgorsze ze nie ma do tego grupy AA, ktora by leczyla taką "miłość". To jest 10 razy gorsze od hazardu :(
    Do autora: stary weź się w garść i przestań się pitolić z życiem. Jedna dobra rada, znajdz pasje, najlepiej z dzieckiem. Znajdziesz w ten sposob siebie i sens dalszego zycia. Anonim, nie nawiedzony :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anonim nienawiedzony nie za bardzo zrozumiałam co napisałeś do mnie to masz jakiś dziwnych u siebie w rodzinie wierzących ja dalej widzę wyraźnie świat i problemy z którymi ludzie się borykają sama mam brata uzależnionego od tego okropieństwa na literę " h " widzę jak on się zachowuje że nie modli się i chce mu pomóc i innym przekazać co zauważyłam i jak sama zmieniłam się po tym jak zaczęłam się modlić jaka jest różnica we mnie a jaka była porażka jak się nie modliłam .Ja w odróżnieniu od twojej rodziny która też jest wierząca nie zamykam się w sobie lecz mówię innym i widzę wkoło siebie innych ludzi .Wszyscy mamy te same potrzeby bycie kochanym bycie z kimś jedzenie spanie praca to całe nasze życie tylko że niektórym wkrada się w życie coś niepotrzebnego kłopotliwego jak jesteś taki wygadany to powiedz dlaczego to się niektórym przytrafia jeśli byli zdrowi mieli rodzinę prace jedzenie miłość i nagle wszystko to stracili i zostali jeszcze z długami na parę lat no to coś tu nie gra jak mi to z sensem wytłumaczysz to będziesz wielki.CZEKAM NA ODPOWIEDŻ.Bożena

      Usuń
  11. Brałem wszystko, miałem dość, już witałem się ze śmiercią. Gdyby nie rodzina i pomoc Kliniki Moje Życie nie dałbym rady. Jestem im bardzo wdzięczny!

    OdpowiedzUsuń